środa, 9 grudnia 2015

You should be happy, excited

Im dłużej ćwiczę, tym czuję się silniejsza. Może i w wadze jeszcze aż tak nie widzę tej różnicy, ale czuję, że mój organizm może dużo więcej, niż na początku. Dużo później się męczę i naprawdę jakikolwiek bieg, trucht czy cokolwiek nie sprawia mi już takiego problemu, jak zwykle. Pamiętam, jak prawie się spóźniłam do pracy we wrześniu, biegłam jak opętana przez jakieś... 2 minuty z przystanku do pracy i po tym, jak wbiegłam do pokoju, myślałam, że dostanę zawału serca. Byłam cała czerwona, mokra, spocona i tak zmęczona, jakbym co najmniej przebiegła parę kilometrów. Dzisiaj wydaje mi się, że moja kondycja jest nieco lepsza i samo to jest już dla mnie dużym sukcesem.

W czym jest największy problem? Chyba w moim jedzeniu. Zdecydowanie jem za mało warzyw ostatnio, co też przyczynia się  do tego, że waga nie chce aż tak spadać. Jest też problem z jedzeniem które powinnam spożywać po wieczornym treningu, a trening w tygodniu zaczynam zwykle między 19 a 21 i na samą myśl, że miałabym zjeść coś po treningu, a do tego na noc wręcz mnie demotywuje - bo jak to, ledwo ćwiczyłam, i mam coś zjeść, jak zaraz w końcu kładę się spać?

No właśnie... Nie wiem co z tym zrobić. W weekend to nie problem, bo mogę ćwiczyć z samego rana i tak robię, jem śniadanie, czekam z godzinę i zaczynam ćwiczenia, po nich jem jakiś jogurt z musli i owocami i nie mam żadnych wyrzutów, ale wieczorem... tu mam blokadę.

Dzisiejsze ćwiczenia:

ROZGRZEWKA: Fast Paced Total Body Cardio & Strength Workout - 8 min
CARDIO + ROZCIĄGANIE: Fat Burning HIIT Pilates Workout - 35 min

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz